Produkcja wokalu – Kompresja - część 4
- Wojciech Zen Janicki
- 3 dni temu
- 3 minut(y) czytania
Kompresja wokalu: jak ujarzmić dynamikę, nie zabijając emocji

Kompresja to jeden z tych tematów, które mogą albo uratować wokal, albo... zniszczyć go całkowicie. Dlatego zanim w ogóle sięgnę po kompresor, zawsze zadaję sobie jedno pytanie: czego dokładnie potrzebuje ten wokal?
Czasem chodzi o ujarzmienie pojedynczych „wyskoków”, czasem o delikatne wygładzenie całości, a czasem o charakter – subtelne „zlepienie” ścieżki, które sprawia, że wszystko brzmi lepiej w miksie. Poniżej kilka moich podejść.
1. Opcja: kontrola szczytów
To mój pierwszy krok, jeśli widzę (albo słyszę), że niektóre słowa „wystrzeliwują” za bardzo w miksie. Używam kompresora, żeby złapać te najbardziej problematyczne momenty, ale resztę zostawiam w spokoju.
Moje ustawienia na start:
Attack: szybki, ale nie błyskawiczny – np. 20 ms
Release: krótki, by kompresor szybko odpuszczał
Ratio: 3:1 albo 4:1
Threshold: dość wysoki – chcę trafić tylko w te głośne momenty
Gain: podbijam delikatnie, żeby wyrównać poziom po kompresji
Knee: raczej twarde – zależy mi na wyraźnej reakcji
Z taką konfiguracją wokal staje się bardziej kontrolowany, ale nie traci życia.
2. Opcja: stała, delikatna kompresja
Jeśli wokalista ma dobre wyczucie mikrofonu, a ścieżka jest równa – sięgam po delikatną, ciągłą kompresję, która „skleja” brzmienie i nadaje charakteru.
🎛️ Ustawienia:
Attack: wolniejszy – chcę zachować transjenty
Release: średni, często ustawiam na Auto
Ratio: bardzo niskie – np. 1.3:1
Threshold: nisko – tak, by kompresor działał cały czas
Knee: miękkie, żeby kompresja była niezauważalna
To ustawienie sprawia, że wokal ma więcej gładkości i obecności, bez agresji.
3. EQ przed kompresją – dlaczego tak?
Zawsze najpierw korekcja, potem kompresor. Czemu?
Bo jeśli zostawię np. zbędne niskie pasmo, to kompresor będzie na nie niepotrzebnie reagował, wypychając rzeczy, które chcę raczej usunąć.
EQ przed kompresją = czystszy, stabilniejszy sygnał.
Zdarza mi się potem dodać jeszcze subtelne EQ po kompresji, ale tylko w razie potrzeby.
3. Opcja: kompresja równoległa
Kiedy potrzebuję więcej energii i spójności, tworzę kopię wokalu i kompresuję ją mocno, a potem delikatnie domiksowuję do oryginału. Dzięki temu zyskuję głośność i „drive”, ale bez utraty naturalnego brzmienia.
To świetne rozwiązanie, gdy chcesz, żeby wokal przebił się przez gęsty miks, ale nie brzmił jak radio sprzed dekady.
4. A co z „eskami”?
Po kompresji często pojawia się nowy problem – syczące „s”, „ś”, „cz” potrafią wyjść na pierwszy plan. To efekt uboczny, ale całkiem naturalny.
Rozwiązanie? De-esser – czyli kompresor działający tylko w wybranym paśmie (np. 6–8 kHz). Ustawiam go ręcznie i tylko tyle, ile trzeba. Nie chcę wycinać zbyt dużo – wolę naturalne „s” niż wokal brzmiący jakby śpiewał przez zaciśnięte zęby.
5. Uwaga na przekompresowanie
Kompresor daje ogromne możliwości – ale też łatwo z nim przesadzić. Jeśli widzisz, że gain reduction sięga 12–15 dB non stop… to znak, że może trzeba zrobić krok w tył.
Ja najczęściej celuję w okolice 4–6 dB redukcji – to wystarczy, by ujarzmić wokal, ale nadal zostawić mu swobodę.
Podsumowanie
Dobra kompresja nie krzyczy: „hej, użyto kompresora!”. Ona po prostu sprawia, że wokal siedzi w miksie, nie skacze, nie ginie – i nadal brzmi naturalnie.
To nie jest magia – to świadoma decyzja. W kolejnym wpisie pokażę, jak wokal pomalować przestrzenią i kreatywnymi efektami.
Masz swoje sposoby na kompresję wokalu? Podziel się – chętnie posłucham, jak pracujecie!
Comentários